złote myśli..

30/05/2024

still can't relax in greece

02-06/04/2024
Saloniki- czyli ogromne betonowe osiedle nad morzem, ale bez plaży...



Stary żuraw portowy.

Olimp na horyzoncie.


Promenada wzdłuż wybrzeża ciągnie się kilometrami.
Oprócz palącego słońca można na niej podziwiać tłumy ludzi, pomniki i przystanie wycieczkowych pirackich statków.



Odwiedziliśmy Muzeum Archeologiczne i Muzeum Sztuki Bizantyjskiej.

Kiedy przepakowywaliśmy plecak, kilka metrów od nas przez przejście dla pieszych przejechał rozpędzony samochód i zatrzymał się na tekturowej ścianie sklepu,
w którym dwie minuty wcześniej kupowaliśmy wodę.
Nikomu nic poważnego się nie stało. Chyba...


W centrum znajduje się wieża widokowa. W środku jest kawiarnia, która powoli obraca się.
W godzinę można dzięki temu obejrzeć panoramę Salonik w 360 stopniach.

W międzyczasie zorientowaliśmy się, że najliczniejszą atrakcją miasta są wszechobecne koty.
Większość jest przekupna i daje się głaskać.


Kolejka z Kaczorem Donaldem czeka na rozpoczęcie sezonu.



Zdecydowaliśmy się przepłynąć pirackim okrętem. 

Nie pamiętam, czy wynikło to z nieodpartej chęci wyruszenia w morską podróż pełną niebezpieczeństw,
czy szukaliśmy toalety, w której nie byłoby porozrzucanych zużytych strzykawek na zasikanej podłodze.
Niemniej, ten krótki rejs statkiem był bardzo przyjemny.

W toaletowej kajucie pachniało świeżo impregnowanym drewnem, a zamiast biletu,
wystarczyło kupić coś do picia. 


Następnego dnia poszliśmy zwiedzać okoliczne targowiska.

Powoli szliśmy w górę miasta.


Ten klimat wydawał się nam ciekawszy. Było tam wbrew pozorom dużo spokojniej.

Pojawiało się też coraz więcej kotków.


Na tym zdjęciu również jest ukryty (w cieniu) kot.


W tle widać mury obronne starego miasta.


Na horyzoncie nasza wczorajsza piracka łajba.

Dotarliśmy na szczyt.



Wracamy nad morze.




Rybacy i koteczki mogą żyć w zgodzie.

Na szczęście zaopatrzyliśmy się w kocie smaczki.

Mimo to, w pokoju hotelowym czuliśmy się obserwowani.


Powoli musieliśmy się zbierać do hotelu bo następnego dnia z rana ruszaliśmy do Meteorów.

W drodze do Meteorów mieliśmy krótki przystanek z widokiem na Olimp.
U podnóża góry są małe wioski. Można się tam zatrzymać i stamtąd ruszyć na szlak.
Może kiedyś się wybierzemy w odwiedziny do pana Zeusa.

Tymczasem koteczki z Meteorów.


Zdecydowanie warto się tam wybrać na dłużej.
My mieliśmy tylko kilka godzin na podziwianie świątyń wykutych w skałach.

Siostra nadzoruje remont dachu kaplicy.

Cała Grecja na jednym zdjęciu.


Na koniec zwiedzania zaplanowany był obiad w knajpie na odludziu.



Ceny jednak były wyjątkowo wysokie, nawet jak na Grecję.
Zdecydowaliśmy się zrezygnować z obiadu i spędzić jeszcze trochę czasu na podziwianiu okolicy.


W drodze powrotnej, przerwa na mrożoną kawę z widokiem na Olimp
i wzniesiony przez krzyżowców zamek Platamon.

Powoli zaczyna się nasz ostatni wieczór w Salonikach.

Chcieliśmy zwiedzić zabytkową cerkiew Hagia Sophia, ale akurat w środku odbywała się msza.
Z kolei na zewnątrz dzieciaki grały w piłkę, przy bramie wejściowej koczowali bezdomni,
a pomiędzy nimi ktoś wypróżniał psa.

Na koniec jakiś człowiek ukrzyżował się na sztaludze.

Wróciliśmy nad morze.

Ostatnie kocie chrupki rozdane.

Ντοκ 22

Ostatnie sztachnięcie zapachem martwych ryb zmieszanych z potem, papierosami
i proszkiem do prania.

Liminal Space.

Ostatnie skrzyżowanie przed hotelem.


i jeszcze na koniec ostatni άστεγο γατάκι

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

napewno chcesz to zrobić?