złote myśli..

30/12/2021

deszcz, wiatr, morze i morderstwo gibsona

27 listopada - 2 grudnia 2021 
Bari/Matera

Na lotnisku Bari wylądowaliśmy chwilę przed północą. Byliśmy nastawieni na szukanie taksówki, ale udało nam się zdążyć na ostatni autobus do centrum. Końcem listopada stare miasto było całkowicie puste. Spokojnie znaleźliśmy nasz hostel i rozpakowaliśmy się. To widok z dachu naszej noclegowni. Jak się dobrze przyjrzeć to można w ciemnościach dostrzec linię morza.

Rankiem wzdłuż brzegu było pełno ludzi. Jedni wyławiali ryby i ośmiornice, kolejni je patroszyli, a jeszcze inni kupowali. A nad wszystkimi latały rybitwy i wydziobywały resztki.

Egzekucja.

W poszukiwaniu otwartego sklepu.

Niestety nie wzięliśmy ze sobą ręczników, więc listopadowa kąpiel w morzu musieliśmy ograniczyć do łydek..



Powrót na stare miasto z butelką Unicum.

Katedra św. Mikołaja


Jedna z mnóstwa kapliczek na starym mieście.

Znowu widok z dachu hostelu. Ostatnia noc przed wyjazdem do Matery.


Pierwszy dzień w Materze był zimny i deszczowy. Może to też było powodem zupełnych pustek na ulicach. Udało nam się "schronić" przed deszczem w jednym z mieszkań, które zostało zachowane w formie muzeum czy bardziej skansenu. Za symboliczną opłatę mogliśmy zobaczyć w jakich warunkach jak jeszcze 30 lat temu żyli tutaj mieszkańcy.


Historyczna część miasta, zwana Sassi, obejmuje unikatowe domostwa drążone w skale, jedynie z fasadami murowanymi. Nasz punk noclegowy znajdował się w jednym z takich domów. Na zdjęciu go widać!


Błądzenie tymi pustymi uliczkami w deszczu było bardzo przyjemne.

Następnego dnia postanowiliśmy się wybrać na drugą stronę wąwozu- na wzgóze Parco della Mugia Materana, skąd można zobaczyć stare miasto Matery w całości.


Poradziliśmy sobie ze stromymi serpentynami. Przedarliśmy się przez błoto z wczorajszego deszczu. W końcu przeszliśmy wiszącym mostem na drugi brzeg.


Ale niestety musieliśmy zawrócić.. Wiatr był zbyt silny, a po wczorajszych spacerach po deszczu nie chcieliśmy ryzykować. 

Ten punkt widokowy będzie musiał poczekać do następnego razu.


Wróciliśmy na stronę Sassi zwiedzać wykute w skale kościoły i muzeum Salvadora Dali.


Trędowaty aniołek.

Muzeum Salvadora znajdowało się w starym kościele wykutym w skale, który w środku pokryty był freskami.

Gdzieś w tych jaskiniach Mel Gibson dręczył Jezusa.


Rzeźby Daliego można znaleźć w wielu miejscach w Materze, ale zdecydowanie polecam odwiedzenie muzeum.

Przed zachodem słońca.

Włochy bez suszącego się prania to nie Włochy.

Następnym razem tam dojdziemy!


Jeszcze w latach 50 – tych XX wieku Sassi zamieszkiwało według szacunków prawie 20 000 osób, jednak życie, a raczej wegetacja odbywała się w tak skandalicznych warunkach, że w roku 1954 rząd włoski zdecydował się wysiedlić przymusowo ludność i wybudować dla wszystkich nowoczesne mieszkania w blokach. Jak dokładnie wyglądały wówczas Sassi przeczytacie za chwilę, jednak najpierw warto wspomnieć, dlaczego dopiero tak późno podjęto jakieś kroki. Otóż w Rzymie nikt nie miał pojęcia, co dzieje się w Materze zupełnie, jakby nie była ona częścią Włoch. Mnie to się w głowie nie mieści, że w stolicy kręcono „Rzymskie wakacje”, a w Sassi z powodu braku bieżącej wody, brudu oraz plagi chorób umierało co drugie dziecko i rząd nic o tym nie wiedział. A dowiedział się nie z raportu Ministerstwa Zdrowia, czy innego dokumentu, a z książki włoskiego pisarza Carlo Levi „Chrystus zatrzymał się w Eboli”. Eboli to miasto na południe od Neapolu, za którym następuje rozwidlenie autostrad – jedna ucieka na południe w kierunku Reggio di Calabria, druga na wschód w kierunku Matery, Taranto i półwyspu Salento, czyli tzw. obcasa. Tytuł książki jest wymowny, bo według autora na tereny położone za Eboli nie dotarł nawet Chrystus. Autor sam z własnej woli też nie odwiedził Bazylikaty, a został do niej zesłany za działalność przeciwko rządowi Mussoliniego. Jednak do samej Matery prawdopodobnie nigdy nie przyjechał, a słowa, które wstrząsnęły Włochami i rozsławiły książkę należą do siostry autora. Oto Matera lat 30-tych XX wieku przedstawiona w książce „Chrystus zatrzymał się w Eboli” napisanej i wydanej dekadę później.


Ostatnia noc zwiedzania Matery. Jutro rano powrót do Bari.

To był niezwykły widok z okna.

Jeszcze pożegnanie ze słoniem Salvadora..

..i możemy iść na autobus.




Mieliśmy sporo czasu na check-in, więc zostawiliśmy torby na dworcu i poszliśmy nad morze.


Przygotowania do świąt.

I tu niespodzianka! W hostelu, który mieliśmy zarezerwowany nikogo nie było. To znaczy otworzył nam jakiś chłopak, który wynajmował sobie tam łóżko, ale nie mówił po angielsku. Udało nam się dostać hasło do wi-fi i Cat ogarnęła nam awaryjny nocleg w ostatniej chwili.

Może widok z okna i okolica już nie taka czarująca, ale przynajmniej jest i jest blisko dworca.

Na koniec krwisto-czerwona fontanna obok dworca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

napewno chcesz to zrobić?